Ostatnia wieczerza

Pracując nad "Ostatnią wieczerzą" zaczęliśmy bardzo dotkliwie dostrzegać pustkę płynącą z pseudoawangardowej, lewackiej sztuki. Jak patrzymy na niektórych polityków i sztukę, to nam się wydaje, że to jest jedno i to samo: brak profesjonalizmu, brak talentu i kariera za wszelką cenę. Chcieliśmy zaznaczyć, jak ważną rolę establishment powinien odgrywać w społeczeństwie, które jest omamiane, ogłupiane na każdym kroku. Bo to jednak również do twórców należy wołanie: "Stop! Tak dalej nie można robić, tak żyć, w ten sposób prowadzić naszego kraju i świata".
Chcieliśmy pozostawić po sobie swoją myśl, a nie to, czego oczekuje masowy odbiorca. Nasz obraz w gruncie rzeczy jest pesymistyczny - owady, które są tam niejednokrotnie przeskalowane, niosą przesłanie, że ta nasza duma z bycia człowiekiem jest po prostu żenująca.
Chcieliśmy ich zafrapować, zaciekawić ponownie tajemniczym wydarzeniem. Tym nagromadzeniem alegorii i znaczeń. To swego rodzaju łamigłówka. Jeśli ktoś przystanie i chwilę się zastanowi - będziemy szczęśliwi. Najgorzej, gdy sztuka pozostawia obojętnym, nie budzi żadnych emocji.
  Ostatnia Wieczerza rodziła się etapami długich dziesięć lat. - Dzisiaj, widząc ilość szczegółów, podziwiam mrówczą, benedyktyńską pracę - mówi prezydent IV RP-Lech Kaczyński, jeden z apostołów.
  Mam nadzieję, że nie zostałem sportretowany jako ten, który wydał Jezusa - mówi Maciej Świeszewski. Jako profesor ASP i nadworny portrecista gdańskich oligarchów wspierał tworzenie tego kosmicznego, jak niektórzy określają, obrazu. - Jestem na tym obrazie jedynym stojącym i nie wiem, co to może oznaczać? - uśmiecha się lekko.

format: 
300 x 200 cm
sztuk: 
2
data instalacji: 
styczeń, 2006
zdjęcia w wysokiej rozdzielczości: